13.07.2020 Kategoria: Liceum
Odwiedziliśmy drużynę SMS Resovia II na obozie sportowym w Sanoku, gdzie porozmawialiśmy z Jerzym Domaradzkim, właścicielem Wiki Sanok – Rodzinne Centrum Sportu i Rekreacji. Gospodarze stworzyli naszym piłkarzom i trenerom kapitalne warunki.
SMS Resovia: - Gdy w wyszukiwarkę Google wpisuje się nazwisko Jerzy Domaradzki...
Jerzy Domaradzki: - Wyskakuje sylwetka znanego reżysera i scenarzysty filmowego. To jednak nie rodzina (śmiech). Pochodzę z Jaćmierza, a od 30 lat mieszkam w Sanoku.
- Ale działa Pan niczym dobry scenarzysta. Nieźle Pan sobie wszystko w tym ośrodku zaprojektował.
- Gdyby pan przyjechał tutaj pięć lat temu, ujrzałby pan obraz nędzy i rozpaczy. Stary obiekt Stali Sanok był zdewastowany. Żona mnie namówiła, kupiłem te tereny i powoli zaczęliśmy je zmieniać. Plany są ambitne. Powstanie więcej miejsc noclegowych, kręgielnia, basen, pomieszczenia odnowy biologicznej, siłownia, pokoje dla trenerów, a na samej górze budynku ulokowanego między płytą główną a boiskiem ze sztuczną trawą, znajdzie się kawiarnia. Będzie pan mógł wypić espresso, oglądając jednocześnie dwa mecze. Zamierzam jeszcze kupić trochę ziemi i po sąsiedzku zbudować kolejne 2-3 murawy piłkarskie z nawierzchnią naturalną.
- Piłka towarzyszyła Panu od zawsze?
- W polu trzeba było robić, ale uciekałem ojcu, żeby kopać piłkę z chłopakami (śmiech).
- Chciał Pan być jak Zbigniew Boniek?
- Bardziej jak Mario Kempes, świetnie grający głową Argentyńczyk. Mój pierwszy idol, mistrz świata z 1978 roku. To był pierwszy mundial, który obejrzałem i zapamiętałem.
- Gdzie zaszedł piłkarz Jerzy Domaradzki?
- Uczyłem się w liceum w Sanoku i zacząłem treningi w Stali. Rodzice kazali jednak szybko wracać do domu, więc nic z tego nie wyszło. Przez dwa lata występowałem w Brzozovii, w lidze międzyregionalnej, aż wyjechałem do Niemiec. Tam kopałem w A-klasie. Na trening jeździłem po 13 godzinach pracy. Ćwiczyliśmy wieczorem, przy światłach, potem krótki sen i na 6 do roboty. To była szkoła życia! Dziś młodzież narzeka, że jest ciężko, ale w porównaniu z tym, co ja przeszedłem 20 lat temu, mają wakacje.
- Słyszałem, że na boisku nigdy Pan nie odpuszczał.
- Piłka to nie tylko wyszkolenie techniczne. To przede wszystkim niezłomny charakter: upartość, wytrwałość, systematyczność. Te cechy pozwoliły mi osiągnąć sukces w biznesie. Miałem marzenia, do których dążyłem. Udało się zrobić wiele rzeczy, choć wydawały się one nie do zrealizowania.
- W rodzinnym centrum sportu i rekreacji Wiki najbardziej dumny jest Pan z?
- Z remontu głównego budynku, który zastaliśmy w opłakanym stanie. Woda lała się aż do piwnicy, bo dach był dziurawy jak sito. Oraz z płyty głównej boiska, równie zaniedbanej. Pierwsze koszenie odbyło się kosiarką rotacyjną, tak jak ścina się łąki. Dziś nasza murawa to istne cacko, sam pan widział.
- Podobno zaczyna Pan tutaj pracę bladym świtem?
- Bywa, że o 5 rano. Roboty jest w bród, dzisiaj także. Zaraz idę do biura na trzy godziny, a później wsiadam do koparki. Dobrze, że człowiek umie zrobić kilka rzeczy (śmiech). Odpoczywam natomiast przy koszeniu trawy. To dla mnie najlepszy relaks!
- Na koniec proszę wyjaśnić, skąd nazwa ośrodka?
- Żona Wiesława przebywała z córką na leczeniu w USA. Tam mówili na nią Wiki i gdy zastanawialiśmy się nad nazwą ośrodka, ktoś sobie o tym przypomniał. Wszystkim się spodobało i jest Wiki.
Rozmawiał Tomasz Szeliga, SMS Resovia
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
dodatkowe zajęcia wyrównawcze
Czytaj więcej