06.02.2019 Kategoria: Szkoła podstawowa
O zgrupowaniu reprezentacji, juniorkach młodszych, motoryce, psychice, lidze makroregionalnej oraz o całkiem nowych celach rozmawiamy z Moniką Nosal, trenerem juniorek młodszych SMS Resovia.
SZKOŁA MISTRZOSTWA SPORTOWEGO RESOVIA - Nie uszło naszej uwadze, że była Pani na jakimś zgrupowaniu…
Monika Nosal – Tak, było to trzydniowe zgrupowanie reprezentacji Polski U19, trenera Marcina Kasprowicza. Była powołana nasza Karolina Bednarz, więc stwierdziłam, że przy okazji zobaczę, jak nasza zawodniczka prezentuje się na tle pozostałych kadrowiczek. Reprezentantki miały grę wewnętrzną, kilka treningów, więc jakieś swoje opinie mam, ile nam brakuje, czego się jeszcze musimy nauczyć, żeby nasze zawodniczki w większej ilości gościły u trenera Kasprowicza. Jestem bogatsza o parę treningów, parę rozmów i parę doświadczeń.
SMS - Brakuje nam dużo do tych najlepszych?
MN - Karola była zawsze na pierwszym miejscu w kadrze, jeśli chodzi o testy szybkościowe, czy to na tle grupy selekcyjnej, czy już wyselekcjonowanej. Motorycznie ma bardzo dużą przewagę, a u skrzydłowych o to chodzi, ale trzeba popracować nad głową, aby udźwignęła cały ten stres, dlatego trzeba jej pomóc. Myślę, że z wiekiem będzie jej łatwiej, ale jak się da jej jakieś środki do tego, żeby jej było jeszcze lżej, to musimy z nich skorzystać, dlatego wydaje mi się, że na taki ośrodek sportowy jaki my mamy, w przyszłości psycholog sportowy będzie mile widziany. Patrzyłam też pod kątem Karoliny Matuszek, co musi poprawić, aby wrócić do kadry. Mam dwie uwagi, które gdy tylko poprawimy, myślę, że ona jest na równi tych wszystkich zawodniczek ze środka pola i może spokojnie walczyć o pierwszą dwudziestkę. Trzeba wdrożyć jakiś trening indywidualny, żeby pomóc jej tam wrócić.
SMS - Przejdźmy do naszych juniorek młodszych. Co u was słychać?
MN – Wszystko dobrze, kadra się poszerza, dziewczyny dochodzą do nas w trakcie roku szkolnego. A tak, to troszkę zmieniłam system przygotowania zawodniczek. Nie pracujemy od stycznia, nie mieliśmy też jakiegoś okresu roztrenowania. Mocniej pracujemy od grudnia. Dziewczyny mają dużo więcej jednostek treningowych. W tygodniu zazwyczaj było ich 4, a teraz dochodzimy do 7, żeby dziewczyny nie dostały szoku na obozie sześciodniowym. Trenujemy rano i popołudniu, bez zakwasów, bez kontuzji. Jest około 25 dziewczyn, więc jest w czym wybierać, każda ma rywalkę na swojej pozycji. Wszystkie przykładają się do treningu, nie odpuszczają, same chcą, proszą o dodatkowe jednostki treningowe. Na początku ćwiczyliśmy dwa razy dziennie raz w tygodniu, teraz dwa razy, a dziewczyny proponują, że może byśmy trenowały trzy razy, bo one chcą podnosić swoje umiejętności. Super sprawa. Jeszcze nie spotkałam się z taką grupą dziewczyn z trzech roczników, które mają jeden cel. Nie tak, jak w ubiegłym roku, zamknięci na makroregion. Teraz nie ma czegoś takiego. One chcą podnosić swoje umiejętności, liczą na kadrę Polski, na ZAMO (Zimowa Akademia Młodych Orłów – red.). Naprawdę, aż miło patrzeć jak one się przykładają do treningu i jak zależy im na progresie.
SMS – Realizujecie metodę treningu podobną do naszych chłopców?
MN – Myślę, że tak. Jeśli chodzi o środki piłkarskie, to pracujemy na bardzo podobnych zasadach. Wiadomo występuje mniejsza intensywność i mniejsze obciążenie. Myślę, że to jest pierwszy taki rok, gdzie zwróciliśmy bardzo mocno uwagę na przygotowanie motoryczne. Jeśli chodzi o juniorki i seniorki, mamy wdrożony program dość mocno ukierunkowany na te zdolności. Zawodniczki pracują więcej siłowo. Robimy taką bazę, żeby miały mniej kontuzji i więcej sił na boisku. Mamy to bardziej usystematyzowane niż zwykle i myślę, że to też może być podwalina fajnych wyników, że nie będzie dochodziło do sytuacji, że mamy 80. minutę i nie ma kto biegać. Dziewczyny będą przygotowane na cały mecz.
SMS - Skąd taka zmiana?
MN - Nie ukrywam, że mocno wkręciłam się w ten temat na wakacjach, a we wrześniu zaczęłam szkolenia pod tym kierunkiem. Mocno mnie to zafascynowało, zauważyłam, że faktycznie w tym może być cały sukces zespołu. Nie tylko jest piłka. My musimy umieć biegać, biegać szybko, skakać wysoko, mieć siły na bieganie, dlatego nie możemy się skupić stricte na treningach piłkarskich. Jak nie będą umiały biegać to będzie im piłka przeszkadzała. Wiadomo, są indywidualności, które biegają krzywo i nie jesteśmy w stanie ich przestawić, bo zepsujemy wszystko, ale jak damy jakieś nawyki ruchowe bez piłki, to potem z piłką będzie im dużo łatwiej.
SMS - Kto prowadzi wam treningi motoryczne?
MN - Mam do współpracy Maćka Kuchciaka, trener przygotowania motorycznego. Mam go raz w tygodniu, a pozostałe wstawki, czy izolowane jednostki motoryczne prowadzę sama. Ja rozpisuje program dla seniorek i juniorek. Rano mamy motorykę, potem ćwiczymy z piłkami. Staramy się to wszystko pozbierać do kupy, żeby nie było przewagi ani jednej, ani drugiej jednostki.
SMS – Macie za sobą już podbudowę tlenową. Nad czym skupicie się na obozie w Zamościu?
MN - Na pewno będziemy się skupiać już na grze, bo zaczynamy od początku obozu wchodzić w sparingi. Na pewno dziewczyny będą dużo grać. Będziemy bardziej skupiać się na mocy i szybkości. Powoli będziemy schodzić z tej wytrzymałości i będziemy chcieli być coraz szybsi i mocniejsi, bo na razie jest wszystko wolno, ale taki jest efekt przygotowania, więc od obozu będziemy stawiać na dużo gier, bo sezon zaczynamy już w połowie marca. Potem mamy rozpisane kolejne sparingi.
SMS - Jak bardzo różni się obecna drużyna juniorek młodszych od zeszłorocznej? Dostrzegamy różnice w innej świadomości, ukierunkowanej na progres, bez presji medalu Mistrzostw Polski.
MN - Jeśli chodzi o względy piłkarskie i motoryczne, myślę że jesteśmy poziom niżej. Tam mieliśmy indywidualności, które ciągnęły zespół. Faktycznie był nakreślony cel, jakim była pierwsza czwórka, choćby nie wiem co. Jak zwykle siadła psychika. W najważniejszym meczu daliśmy ciała, dlatego po spotkaniu z Rybnikiem, stwierdziłam że koniec walki o wynik. To jest taka kategoria wiekowa, że one mają się uczyć. Muszą chcieć trenować, muszą być świadome swojego ciała, umiejętności. One mają się ogrywać. Mamy 2. ligę, wcześniej była 3., gdzie kopaliśmy się po czole. Tam czekaliśmy żeby zrobić awans, bo nie było drużyny, z którą mogliśmy faktycznie zagrać w piłkę. Teraz dostaliśmy lekcję gry, bo grały praktycznie moje zawodniczki z roczników 2003-2004. Byliśmy najmłodszym zespołem w lidze. Wiadomo, wynik nie jest powalający, ale to nie o to chodzi. Dziewczyny nabyły sporo więcej doświadczenia, niż rok temu, gdy wychodziły na pewniaka wygrywając 15 meczów z rzędu, a potem przyszedł najważniejszy 16 i go przegrały. Zawodniczki są przygotowane na porażkę, na remis, na walkę do ostatnich minut. Poprzednia drużyna nie była przygotowana do czegoś takiego, bo jak się cały rok wygrywa to psychika nawet sama podpowiada: pojadę, położę się na boisku i tak wygram. I było podobnie. Położyłyśmy się, tyle że przegrałyśmy.
SMS - Czy w tym przypadku zadecydowała wyłącznie psychika? Zawiodła tylko głowa?
MN - Tak, bo to jest nieprzyzwyczajenie się do porażki, nieprzyzwyczajenie do walki. To nam gwarantowała 3 liga. Nie musiałyśmy robić nic, a zawsze byłyśmy faworytem. Teraz dziewczyny w głowie mają co innego. Złapały nieco doświadczenia, dlatego podeszły inaczej do treningów. Wcześniej zawodniczki nie pracowały tak ciężko na wakacjach i we wrześniu, bo były przyzwyczajone do tego, że nie musimy się narobić, bo i tak będziemy mieć, a teraz faktycznie trzeba się naharować, aby wyjść na druga rundę i tymi samymi zawodniczkami zagrać makroregion i 2 ligę. Na bazie moich juniorek budowane są dwie ligi i muszą mieć na tyle siły, żeby grać dwa razy więcej meczów niż w zeszłej rundzie.
SMS - Jak może wyglądać rywalizacja w obecnym sezonie ligi makroregionalnej?
MN - Teraz może być troszeczkę inaczej. Myślę, że jest takie top 4, 5 drużyn, które będą się biły o pierwszą dwójkę. Mocna może być Bronowianka Kraków, która pozbierała wszystkie dziewczyny z juniora młodszego z całego województwa do jednej ekipy. Maja fajną drużynę dość mocno walcząca. Dla nas może być to ciężki rywal.
SMS - Kto zatem będzie faworytem naszej grupy?
MN - O nas nie mówię, bo my gdzieś ciągle jesteśmy stawiani przez wszystkich w gronie faworytów, gdyż przez ostatnie 2 lata byliśmy w najlepszej ósemce. Będziemy wychodzić w roli faworyta, ale stawiam na Bronowiankę, znam też dobrze Jelną, bo bardzo dużo zawodniczek z tej ekipy przeszło przeze mnie na LAMO (Letnia Akademia Młodych Orłów – red.) i wiem, co te dziewczyny potrafią. Biała-Podlaska ma mocną „dziewiątkę”, więc będzie indywidualna taktyka pod każdą z drużyn. Z nabytego doświadczenia wiem, że jestem w stanie pomóc dziewczynom taktycznie. Jak nie damy sobie wsadzić gola przez pierwszy kwadrans i potem zaczniemy prowadzić grę, będzie nam łatwiej. Jak dostaniemy w pierwszych 5 minutach bramkę, bo rywal będzie miał jakiegoś lidera, rzuci na niego piłkę, to może być pozamiatane w tej kategorii wiekowej… Znowu obijamy się o tę psychikę. Dziewczyny są dużo słabsze niż chłopcy, więc jak im się nie pomoże, nie da im się takiego wsparcia zza linii, to niektóre są w stanie rozpłakać się na boisku i zejść. Wszystko zaczyna i kończy się na naszej głowie.
SMS – Jaki jest więc główny cel Pani pracy z juniorkami?
MN - Mam całkiem inne cele niż w tamtym roku. Przede wszystkim, by w jak największej ilości moje piłkarki pokazywały się na arenie krajowej, żeby miały szanse dostać się na kadry selekcyjne, bo faktycznie prestiżem naszej szkoły ma być to, że wyprodukujemy taką jednostkę, która trafi do kadry Polski. To ma być celem trenera. Naszym prestiżem jest to, że pochwalimy się, że np. nasz zawodnik gra w Legii Warszawa, czy powołania do reprezentacji Polski otrzymuje Patryk Barszcz, nasz były golkiper. To jest dla nas prestiż. Nasze zawodniczki były na ZAMO – dla mnie to jest duma, były na LAMO – super, kolejna jedzie na WAMO, na ten nowy projekt, jest w najlepszej 30 w Polsce w kategorii U15. Dla mnie to jest duma, bo to jest moja zawodniczka, która na to pracowała i teraz będę robić wszystko, aby była ona jeszcze lepsza, żeby pojechała na kadrę i z tej 30, znalazła się w 20.
SMS – Czyli nie chodzi tu o podbój Polski z własnym zespołem…
MN – Teraz, jakby ktoś mnie posłuchał, to stwierdziłby, że jestem nienormalna. Jesteśmy jednym z faworytów, gramy o wynik, o medal, a ona mówi, że chce mieć kadrowiczkę Polski. Ale ja chcę ją mieć! I chcę powiedzieć, że to jest moja kadrowiczka, bo będą o niej pamiętać, że grała w reprezentacji, a kto będzie pamiętał o tym, że mój zespół 10 lat temu zdobył brązowy medal mistrzostw Polski? Nikt nie powie, że zrobiła to Resovia, ale powie, że ta zawodniczka wyszła z Resovii. Moim priorytetowym celem jest wychowanie kadrowiczek Polski.
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
dodatkowe zajęcia wyrównawcze
Czytaj więcej