Katarzyna Czyż: Uśmiechy dziewczyn to największa nagroda

22.08.2020 Kategoria: Kobieca Piłka, Liceum

Katarzyna Czyż: Uśmiechy dziewczyn to największa nagroda

Katarzyna Czyż, zawodniczka seniorskiej drużyny SMS Resovia oraz trenerka trampkarek, o łączeniu tych dwóch ról, celach na nowy sezon, a także wadach i zaletach pracy szkoleniowej.

SMS Resovia: - Rozpoczęłyście sezon w I lidze. Co powie Pani o pierwszych wrażeniach i o celach, jakie sobie postawiliście?
Katarzyna Czyż: - Cel mamy jeden - awansować do ekstraligi. Wiadomo, że każdy rywal się jakoś wzmocnił. My bazujemy przede wszystkim na swoich zawodniczkach. W sumie dokonaliśmy dwóch wzmocnień w linii obrony, myślę, że będziemy tracić mniej bramek i skutecznie walczyć w ataku.
- Rolę zawodniczki w seniorskiej drużynie łączy Pani z rolą trenerki trampkarek Resovii. Jak na co dzień wygląda Pani praca?
- Na wakacjach jest trudno, bo tych treningów jest sporo. Wstaję rano, śniadanie, trening, później obiad, znowu treningi, wracam do domu, kolacja i sen. Dodatkowo mam pod opieką kadrę Podkarpacia, także tego czasu z piłką nożną jest bardzo dużo.
Czy dzięki trenerskiemu doświadczeniu jest Pani łatwiej niż koleżankom przygotowywać się do meczów pod względem taktycznym?
- Myślę, że przygotowanie trenerskie, różne kursy i nauka na pewno są pomocne i sprawiają, że pewne rzeczy jawią mi się jako prostsze. Jest to plus, bo mogę “czytać” to, co się dzieje na boisku i analizować nie tylko jako zawodniczka.
- W jednym meczu jest Pani dla dziewczyn trenerką a w innym już koleżanką z boiska. Jak wyglądają Pani relacje z drużyną?
- W sumie się nad tym nie zastanawiałam. To się dzieje trochę automatycznie, tego się nie czuje. Na boisku jesteśmy koleżankami i jesteśmy jednością, a poza boiskiem, gdy zmieniamy role, udaje nam się to fajnie rozgraniczyć. Kiedy występuję w roli trenerki, wszystko jest trochę bardziej oficjalne, dziewczyny mówią do mnie „Pani trener”, ale kiedy indziej jesteśmy z dziewczynami „na ty”.
- Jak zaczęła się Pani przygoda z piłką nożną?
- Od gry z chłopakami u mnie na wsi. Później, kiedy zobaczyłam, że to coś dla mnie, chciałam znaleźć jakąś drużynę. Na Podkarpaciu była tylko jedna - Sokół Kolbuszowa Dolna. Było to wszystko bardzo problematyczne, mamie nie podobało się za bardzo, że muszę tyle dojeżdżać, że to duże zamieszanie - najpierw pociągiem do Rzeszowa, potem przesiadka i busem do klubu. Na szczęście pewien człowiek z mojej miejscowości dowiedział się, że w Rzeszowie powstała drużyna. Byłam wtedy w drugiej liceum, więc trochę późno, ale przyjechałam, zaczęłam grać i już zostałam.
- Dlaczego właśnie piłka nożna?
- Mam trzech starszych braci i to oni pokazali mi ten sport. Zaraz obok mojego domu było boisko i często tam z nimi chodziłam. Na początku byłam od podawania wody, ale gdy kogoś brakowało, wchodziłam i cieszyłam się, że udało mi się załapać na granie. Piłka nożna dawała mi mnóstwo radości i tak jest do teraz.
- Co Pani czuła, gdy dołączyła do drużyny, zaczęła trenować, jeździć na mecze?
- To było dla mnie coś nowego. Bardzo się wszystkim stresowałam. Dawałam z siebie wszystko, każdy trening to była dla mnie walka o skład, o to, by się przebić, bo dziewczyny były ode mnie dużo starsze, bardziej doświadczone. Samo powołanie na mecz było dla mnie czymś ważnym. Cieszyłam się, że mogę z nimi gdzieś pojechać. Pierwsze spotkanie, na które pojechałam, odbywało się w Krakowie i pamiętam, że to było dla mnie wielkie przeżycie. Mimo, że siedziałam na ławce.
- Wiemy już, jak zaczęła się Pani przygoda z piłką nożną. A jak to było z trenowaniem?
- W klubie było coraz więcej mniejszych dziewczynek, dzwoniły nowe i nie za bardzo miał się kto nimi zająć. W pewnym momencie zaproponowano mi, żebym poszła na kurs trenerski i zajęła się tymi najmłodszymi grupami. Zgodziłam się i tak to trwa do dzisiaj, rozwija się. Obecnie chyba nawet wyżej stawiam trenerkę niż bycie zawodniczką.
- Największe wady i zalety trenowania to?
- Niekiedy mam słabe nerwy i irytujące jest luźniejsze podejście dziewczynek do treningu. To nie tak, że jestem zła, ale wydaje mi się, że czasem podchodzą do treningu mniej poważnie niż ja bym tego chciała, traktują to bardziej jak zabawę. Ale to też kwestia wieku. Piłka nożna ma być zabawą, chciałabym jednak, by zdawały sobie sprawę z celu treningów i pracy, jaką mamy do wykonania. A największa zaleta? Uśmiechy dziewczyn po wygranym meczu. To coś, co bardzo mnie motywuje.
- Kiedy Pani drużyna zaczyna swoje rozgrywki?
- Zaczynamy 9 września i będziemy grać w środy. Dokładny terminarz jeszcze się tworzy, ponieważ niektóre drużyny wycofały się z rywalizacji.
- Za wami okres przygotowawczy do sezonu. Forma zbudowana?
- Myślę, że miałyśmy trochę łatwiej, bo już od maja trenowałyśmy w mniejszych grupach. Dziewczyny są fizycznie cały czas przygotowane i czują się dobrze. To widać.
- Na koniec zmieńmy temat. Ostatnio się Pani obroniła. O czym pisała Pani pracę?
- Tak, obroniłam licencjat z pedagogiki. Pisałam o roli babci w percepcji uczniów szkół podstawowych.
- Jakie wnioski?
- Uczniowie mieszkający na wsi bardziej doceniają rolę babci, a uczniowie, którzy mieszkają w mieście mają na to trochę inne spojrzenie, nie przeżywają tyle wspólnych chwil.
- Spodziewała się Pani takich wyników badań?
- Chyba gdzieś podświadomie tak. Wiem, że na wsi te relacje są trochę bliższe, bo często mieszka się wtedy po sąsiedzku, albo w jednym budynku, gdy rodzina jest wielopokoleniowa. W mieście natomiast inaczej to wygląda, życie toczy się innym tempem, mieszkania są mniejsze, nie ma możliwości mieszkania razem.
- Skąd pomysł na taki temat pracy?
- Z jednej strony trochę przypadkowy, ale z drugiej chciałam zobaczyć, jak to wygląda na większą skalę, u innych osób. Ja pochodzę z mniejszej miejscowości, mieszkaliśmy razem, pamiętam jeszcze nawet swoich pradziadków.
- Temat pedagogiczny, ale też trochę socjologiczny. Interesuje się tym Pani?
 -Tak, zamierzam iść na drugi stopień studiów pedagogicznych. Chcę się też uczyć, by lepiej rozumieć pewne procesy, wiedzieć, czego dziewczyny potrzebują. One też nie o wszystkim mi powiedzą, więc chciałabym umieć odczytywać różne sygnały. Często widać, że na treningu nie wszystko wychodzi. Moim zadaniem jest pomagać. Wpływać na myślenie, by skupiały się na tym, co na boisku, by nie rozpraszały ich rzeczy z zewnątrz.

Rozmawiała Karolina Głodowska

Szkoła podstawowa

Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie

Czytaj więcej

school1_front.png

Liceum ogólnokształcące

Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie

Czytaj więcej

school2_front.png

Akademia piłkarska

Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie

Czytaj więcej

school3_front.png

Rzeszowska Bursa Szkolna

dodatkowe zajęcia wyrównawcze

Czytaj więcej

school4_front.png

Zostań naszym uczniem

Zapisano