Marcin Pietryka: To był świetny czas.

Marcin Pietryka: To był świetny czas.

Nasz trener i nauczyciel, były bramkarz Resovii, określany jako żywa ikona „pasiaków” podzielił się z nami wspomnieniami z czasów gry w piłkę

To był świetny czas
- Tak naprawdę to było całe moje życie, dlatego często wracam myślami na boisko i jeszcze długo będę wracał – przyznaje MARCIN PIETRYKA, wieloletni golkiper Resovii, który zgromadził na swoim koncie ponad 500 meczów dla klubu z ul. Wyspiańskiego 22, z którym związany jest od 10 roku życia.

SMS RESOVIA: - Marcin, wróciłeś już do treningów z bramkarzami. Zdradź, co robiłeś, gdy zajęcia na boisku nie były możliwe.
MARCIN PIETRYKA: - U mnie był akurat natłok obowiązków. Jako informatyk w SMS Resovia dużo pomagałem przy tworzeniu MS Offica 365, tak aby lekcje online mogły odbywać się w komfortowy sposób, bo nie mieliśmy wcześniej dostępu do tej usługi. Nawet żona mi mówiła, że kiedyś zasnę przy komputerze, bo siedziałem przy nim po 10-15 godzin i można powiedzieć, że ten czas był taki zwariowany. Niestety nie było nawet czasu na to, aby spotkać się online z naszymi bramkarzami.

SMS: - Temat pandemii zostawmy na boku i porozmawiajmy o piłce. Wspomniałeś, że często wracasz myślą do czasów, gdy występowałeś między słupkami.
MP: - Tak, bo są to bardzo miłe wspomnienia. Moje życie troszeczkę się zmieniło, dlatego trzeba się poświęcić innym rzeczom, także gdzieś już powoli wygasa w głowie to, co było, ale z pewnością nie wygaśnie całkiem. Na szczęście mogę to wspominać wyłącznie w dobrym tego słowa znaczeniu. To był świetny czas.

SMS: - Przyzwyczaiłeś się do roli wyłącznie trenera i kibica?
MP: - Tak, chociaż na początku było ciężko, ale już od półtora roku zdążyłem się z tym oswoić i myślę, że funkcjonuje tak jak normalny, trener, kibic, nauczyciel, mąż i ojciec.

SMS – Rozegrałeś 20 sezonów w barwach Resovii. Czy coś szczególnego utkwiło ci w głowie z czasów gry na bramce?
MP: - Przede wszystkim miałem to szczęście, że mogłem pracować z wieloma wspaniałymi ludźmi i razem mogliśmy robić to, co kochamy i jeszcze otrzymywać za to pieniądze, a nawet wyżyć. Miałem to szczęście, że mogłem swoją pracę łączyć z bardzo przyjemną rzeczą, jaką jest piłka nożna i to było fantastyczne.

SMS: - Jest jakiś mecz, który wspominasz najmilej?
MP: - Nie da się wyszczególnić jednego meczu. Nieraz, jak ktoś mnie zapyta, czy pamiętasz taki i taki mecz z tego i tego sezonu, to ja sobie kalkuluję i dopiero po chwili znajduje go w głowie. Tych szczególnych meczów było wiele i pozostaną u mnie w pamięci do końca życia, natomiast ciężko byłoby mi wybrać ten jeden.

SMS: - To może najlepszy sezon?
MP: - Myślę, że ten sezon w 2. lidze z trenerem Mirosławem Hajdo. (2009/10 – przyp. red.). Był to jeden z lepszych sezonów pod względem całej drużyny i mojej gry. To był taki okres, który najmilej wspominam, gdzie brakło nam tylko jednego punktu do awansu na zaplecze ekstraklasy.

SMS: - Przytrafił ci się taki mecz, o którym nie chciałbyś pamiętać, bo przez twój błąd zespół stracił punkty?
MP: - Było na pewno parę takich meczów, dlatego ciężko w tym momencie przytoczyć jakikolwiek. Przeważnie zawsze wracałem do tego po końcowym gwizdku, analizując nieudane spotkania i gdy pojawił się jakiś mój błąd, przez którego przegraliśmy, zawsze człowiek musiał się podwójnie zmobilizować i skupić nad tym, żeby poprawić koncentrację i te rzeczy, które nie wyszły. Było takich spotkań sporo, gdzie tak naprawdę mój kiks potrafił zniweczyć wysiłek całej drużyny i to zawsze jest ciężkie dla bramkarza, bo tak jak kiedyś się mówiło, że snajper może zmarnować pięć sytuacji, a zaraz w kolejnej wygrać mecz, tak bramkarz może raz się pomylić i przegrać mecz. Bramkarz musi mieć tego świadomość.

SMS: - Nie sposób pominąć w tej rozmowie derbów ze Stalą Rzeszów. Powiedz, jakie masz odczucia po tych spotkaniach? Trochę ich było.
MP: - Myślę, że ocenię je na plus. Wiadomo, że raz było w jedną stronę raz w drugą, także były różne huśtawki. Pamiętam mecz ze Stalą w dawnej 3. lidze u siebie. W końcowych minutach drugiej połowy obroniłem rzut karny, lecz dobitki nie udało się już zatrzymać i przegraliśmy, a ja bardzo przeżywałem to spotkanie. Wówczas Wojtek Zieliński powiedział mi fajną rzecz, którą mógłbym przekazać wszystkim: Marcin, głowa do góry, niejeden jeszcze mecz wygrasz i niejeden przegrasz. To było na pewno bardzo budujące, dlatego te słowa utkwiły mi najbardziej w pamięci i do tej pory mam je gdzieś z tyłu głowy.

SMS: - Spotkałeś się kiedyś z jakimiś uszczypliwościami ze strony kibiców Stali Rzeszów?
MP: - Raz była taka sytuacja, kiedy byłem jeszcze w technikum i zaczynałem trenować z pierwszą drużyną. Jechałem autobusem na rozgrywki halowe na Politechnikę. To już było późno w nocy, bo mecz graliśmy o 23.30. Ktoś mnie rozpoznał, że gram w Resovii i grupa osób podeszła do mnie z tyłu autobusu, po czym wyrzucili mnie z niego, chcieli mnie kopać i ściągać na ziemię. Na szczęście znalazł się jeden rozsądny chłopak, który grał w Stali i powiedział, żebym uciekał, bo nie wiadomo co mogą mi zrobić. Uciekłem. Trochę miałem porozrywaną kurtkę, ale to był tylko jeden incydent. Zawsze starałem się żyć normalnie i zachowywałem się normalnie, więc myślę, że to było najrozsądniejsze, dlatego też nie było więcej takich spięć.

SMS: - Oprócz świetnych interwencji, na twoim koncie pojawiają się również 3 strzelone bramki….
MP: - Nie pamiętam (śmiech – przyp. red.) Tak, wszystkie z rzutów karnych, chociaż była jeszcze jedna w Pucharze Polski za trenera Jerzego Daniły na początku mojej przygody z pierwszą drużyną. Pojechaliśmy na mecz do Hermanowej. W drugiej połowie trener przeprowadził wszystkie zmiany i tylko ja zostałem na ławce. W końcówce Grzegorz Rembisz doznał kontuzji i musiał zejść z boiska, a trener powiedział: Marcin, wchodzisz na boisko, ale stoisz tylko na środku murawy, żeby nic ci się nie stało. Wszedłem i jakieś 5 minut później strzeliłem bramkę z gry. Był rzut wolny, którego wykonywał bodajże Wojtek Zieliński. Uderzał na bramkę, piłka szła nisko, a mi udało się przejąć futbolówkę przed szesnastką, następnie wypuściłem ją sobie lekko do boku i strzeliłem na bramkę, a piłka wpadła do siatki. To był gol na 4-1 dla nas.

SMS: - Przez długi okres gry, rywalizowałeś z wieloma piłkarzami, z których na pewno kilku miało przysłowiowe papiery na granie. Jacy zawodnicy wywarli na tobie największe wrażenie?
MP: - Hmm… Przechodzi mi na myśl Maciej Makuszewski, grający wówczas w Wigrach Suwałki. Widać było, że jest to wschodząca gwiazda. Robił niesamowitą różnicę i już wiadomo było, że chłopak będzie grał w piłkę. Podobne wrażenie wywarł też napastnik Wigier Grażvydas Mikulenas, były gracz ekstraklasy, który strzelał wówczas masę goli dla zespołu z Suwałk. Na pewno też Mauro Cantoro z Wisły Kraków. W 3. lidze graliśmy z rezerwami krakowian. Pamiętam, jak u siebie przegraliśmy 1-2, a na murawie wystąpił dochodzący po kontuzji Cantoro. „Przegrajek”! Stał praktycznie na środku, nie biegał dużo, ale wtedy, kiedy było trzeba, idealnie przyjmował piłkę, po czym rozgrywał ją jak profesor. Na pewno wspomnieć trzeba tutaj również niemal cały zespół Wisły, który zagrał z nami na 105-lecie Resovii.

SMS: - Musimy również zapytać o takich profesorów z Wyspiańskiego.
MP: - Też było wielu świetnych graczy, ale u nas takim profesorem był obrońca Marek Kusiak. Tak samo Mirek Kalita, któremu pewnie do tej pory zdrowie i płuca pozwoliłyby biegać długo.

SMS: - Zakręciła się łezka w oku po oficjalnym pożegnaniu przez klub?
MP: - Tak. To bardzo fajne uczucie, gdy kibice skandują twoje nazwisko. To było świetne, bo człowiek dla takich chwil wie, że żyje. Kibice nawet po porażkach dawali nam do zrozumienia, że są z nami na dobre i na złe. Łezka nie raz się kręciła, nie tylko wtedy, lecz za każdym razem, kiedy byli z nami i nas dopingowali. To było świetne uczucie i wspaniale było dla nich grać, bo tak naprawdę dla kibiców się gra, a reszta schodzi na dalszy plan.

SMS: - Chciałbyś jeszcze wrócić do sztabu Apklan Resovii?
MP: - Nie chcę się wypowiadać na ten temat. Obecnie pracuję w SMS Resovia i jest mi z tym dobrze.

Galeria zdjęć

Szkoła podstawowa

Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie

Czytaj więcej

school1_front.png

Liceum ogólnokształcące

Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie

Czytaj więcej

school2_front.png

Akademia piłkarska

Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie

Czytaj więcej

school3_front.png

Rzeszowska Bursa Szkolna

dodatkowe zajęcia wyrównawcze

Czytaj więcej

school4_front.png

Zostań naszym uczniem

Zapisano