10.05.2018
Był jednym z nielicznych uczniów #SMSRzeszów, który wówczas na dobre zadomowił się w pierwszym zespole „pasiaków”. Obecnie jest jedynym absolwentem #SMS-u Resovii, który zagrał w LOTTO Ekstraklasa. O edukację w naszej szkole, wyjazd do Włoch, Cracovię, marzenia i o inne sprawy – pytamy
”Mogłem częściej zagrać w Ekstraklasie” #SportNaukaPasja
PRZEMYSŁAWA PYRDKA, piłkarza Cracovii, który do końca bieżącego sezonu jest wypożyczony do Resovii, z której dwa lata temu trafił do zespołu z Grodu Kraka.
#SZKOŁAMISTRZOSTWASPORTOWEGO: Przemek, najpierw zapytam - co słychać u ciebie ?
Przemek Pyrdek: To chyba najtrudniejsze pytanie (śmiech). Czuje, że powoli wracam do formy którą chciałem odzyskać po kontuzji. Patrząc przez 3 lata od kiedy skończyłem szkołę, wiele osób może myśli, że zatrzymałem się w rozwoju. To, że jestem obecnie w Resovii, uważam za bardzo dobry krok, więc wszystko na tę chwilę układa się pomyślnie i po prostu jestem szczęśliwy.
SMS: Przed występami w Resovii, reprezentowałeś barwy Stali Mielec. Tam, z trenerem Romanem Borawskim doszliście do ćwierćfinału Mistrzostw Polski juniorów młodszych. Jak po takim sukcesie rozpoczęła się twoja przygoda z raczkującym dopiero SMS-em Resovia ?
PP: Do SMS-u trafiłem ze szkoły sportowej w Mielcu. Mimo, że osiągnęliśmy ze Stalą całkiem dobry wynik, to tu skłoniła mnie osoba trenera Borawskiego, który prowadził naszą drużynę w Mielcu, a w Rzeszowie objął seniorów. Rozmawiałem też z trenerem Szymonem Duszą, który namawiał mnie na przyjście do 1 klasy, jednak zdecydowałem wtedy inaczej i poszedłem do Mielca. Edukację w Rzeszowie rozpocząłem od 2 liceum. Szkoła bardzo mi się spodobała, zdecydowanie bardziej niż w Mielcu, może też dlatego, że mieszkałem w domu i bezpośrednio dojeżdżałem z rodzinnych Iwierzyc. Trafiłem na wspaniałą klasę z równie wspaniałym wychowawcą panem Sławomirem Lelkiem. Chętnie bym się wrócił. Szkoda, że nie spędziłem tutaj 3 lat. Zresztą uważam, że wszystko robiłem za późno. Przejście z Lechii Sędziszów do Stali nastąpiło w okresie szkoły średniej. Teraz, patrząc po juniorach Resovii, którzy już teraz są w tak młodym wieku w SMS-ie, to ja im tego zazdroszczę, kiedyś nie byłem taki odważny. Szkoda, że w gimnazjum nie poszedłem do szkoły sportowej dlatego żałuje, że nie miałem takie możliwości jak ci chłopcy. To jest dla nich naprawdę ogromna szansa. Mam duży sentyment do tej szkoły.
SMS: Na pewno przez te dwa lata zrobiłeś duży postęp.
PP: Tak. Pamiętam jak wstawałem bardzo wcześnie, o 5 czy 6 rano i o poranku mieliśmy fajne treningi, które kształtowały nas jako młodych zawodników. Te treningi były na naprawdę wysokim poziomie i myślę, że cały czas wchodzą na jeszcze wyższy poziom.
SMS: Poza piłką, ponoć lubiłeś się uczyć. Jaki był twój ulubiony przedmiot w SMS-ie ?
PP: Niemiecki ! (śmiech). Pozdrawiam serdecznie pana Arkadiusza Stawarza, bardzo go lubiłem ! Oczywiście z tym ulubionym przedmiotem, to żartuje bo do tej pory nic nie potrafię powiedzieć po niemiecku. Do tej pory się śmieje, jak przekręciłem jedno słowo. Bardzo lubiłem historię z naszym wychowawcą, polubiłem też matematykę u pani Kanickiej oraz język angielski z panią Wołowiec. Chociaż podobno miałem zdolności aktorskie, więc język polski też przypadł mi do gustu u pani Murias. Lubiłem sobie coś od czasu do czasu popisać.
SMS: Wiem, że nie lubisz tego pytania, ale pozwól, że je zadam. Skąd w ogóle pomysł na wyjazd do Włoch w trakcie edukacji ?
PP: Dostałem telefon, że mam możliwość wyjazdu, choć jasnych szczegółów mi nie podano. To była podróż w nieznane, bo nie zagrałem tam żadnego meczu. Tak naprawdę nic nie było dograne, dziś bym tam nie pojechał. Pamiętam, że wróciłem bardzo wkurzony z tego wyjazdu. Może też nie zrobiłem wszystkiego żeby tam zostać, bo niektórzy zostali. Dziś, nazywam ten wyjazd bardzo nieudaną wycieczką. To był dziwny pomysł, na dodatek w klasie maturalnej. Wszyscy mi odradzali, szczególnie moi rodzice czy w szkole pani Zosia Fryc – którą bardzo serdecznie pozdrawiam ! Całość poszła tylko w koszty finansowe i w doświadczenie życiowe, nie przynosząc dla mnie żadnych korzyści. Na miejscu pojawiły się problemy z zarejestrowaniem, bo to nie była liga profesjonalna, która jest od serie C. Tam była D i trzeba było mieć pozwolenie na prace. Załatwiania trwały w nieskończoność. Oni z tym zwlekali, a to było bardzo męczące, kiedy ty przychodzisz na trening i wiesz, że nie będziesz grał w meczu. Już nie chciałem tam zostać, byłem sfrustrowany, miałem dość i wróciłem po 4 miesiącach.
SMS: Piłkarsko czegoś się nauczyłeś ?
PP: Techniki. Mimo, że był to czwarty poziom, ale zawodnicy byli naprawdę bardzo dobrze wyszkolenie technicznie .
SMS: Choć większość kibiców kojarzy cię z Resovią, obecnie jesteś zawodnikiem Cracovii. Pamiętasz swój pierwszy trening w Krakowie ?
PP: Tak. Pamiętam jak czekałem tego dnia z tatą w samochodzie. Przyjechałem wówczas na testy i wiedziałem, że wezmę udział w obozie przygotowawczym w Wałbrzychu. Wtedy w samochodzie tata powiedział mi, że mam iść i żebym już nie wracał (śmiech). Pierwszy trening był pod balonem, przede wszystkim był to trening biegowy, nie było jeszcze możliwości pokazać się z piłkarskiej strony. W kolejnych dniach trenowałem dwa razy dziennie, stopniowo wchodząc w testy typowo piłkarskie.
SMS: Z niezłej strony pokazałeś się w sparingu z Górnikiem Wałbrzych. Mimo porażki, na dzień dobry przywitałeś się z Cracovią bramką.
PP: Miałem trochę szczęścia w polu karnym, a ten gol był takim zalążkiem, że mogę dalej trenować, podpisać kontrakt oraz pojechać z zespołem już jako piłkarz MKS Cracovia SSA na obóz do Hiszpania.
SMS: Pojechałeś i udowodniłeś swoją wartość.
PP: Dwutygodniowe treningi dawały mocno w kość. Nigdy dotąd nie miałem tak wyczerpującego obozu, mimo, że w większości był to okres częściej poświęcony ćwiczeniom z piłką. Mimo, że dawały w kość – były ogromną przyjemnością.
SMS: Jak przyjęła cię szatnia ?
PP: Bardzo serdecznie. Przyjął mnie Mateusz Cetnarski i bardzo się cieszę, że wówczas był w tym klubie. Przywitał mnie jako chłopka z Podkarpackie-go. Stres minął, wypuściłem powietrze i od razu poczułem się lepiej, jak w domu. Atmosfera w drużynie była super. Przyszedłem w momencie, kiedy Cracovia była na fali, a każdy stał murem jeden za drugim. Cieszę się, że trafiałem akurat na taki moment.
SMS: Na debiut musiałeś jednak chwilę poczekać. W końcu udało się i zanotowałeś krótki występ na stadionie Legii. Przeczuwałeś, że wejdziesz w tym meczu na murawę ?
PP: Liczyłem na to, że wejdę za każdym razem, kiedy byłem w meczowej osiemnastce, jednak nie zawsze mecz się tak układał, aby dać pograć nieetatowym zmiennikom. W tym meczu, liczyłem, że wejdę jednak trochę wcześniej, ale cieszę się, że nawet te 5. minut było mi dane zagrać, dodatkowo na takim stadionie przy sporej widowni. Ponadto nie spodziewałem się, że to akurat na Legia Warszawa zadebiutuje. To było takie zwieńczenie, nagroda tego, że wcześniej się nie udało. Jeszcze nie dawno grywałem po różnych boiskach, pozostających wiele do życzenia, a tu taki przeskok. Bardzo fajne uczucie.
SMS: Pojawił się stres ?
PP: Nie, a jeśli wystąpił jakiś dreszczyk emocji, to wyłącznie pozytywny.
SMS: Z kolejnych występów wyeliminowała cię kontuzja. Opowiedz w takim razie o treningach. Jakie dostrzegasz największe różnice z tym, z czym zetknąłeś się na Podkarpaciu ?
PP: Intensywność treningu, szybkość podejmowania reakcji, tempo oraz szybkość grania na treningowych gierkach. To dało się zauważyć od razu. Duże wrażenie zrobiła na mnie gra w dziadku. Przepaść jest bardzo duża. Natomiast pod względem przygotowania fizycznego są mniejsze różnice. W III lidze można ponadto więcej dryblować, dłużej przytrzymać piłkę - tam od dryblowania byli inni ludzie, którzy mogli sobie na to pozwolić.
SMS: Jakbyś mógł cofnąć czas, coś byś zmienił ?
PP: Tak. Myślę, ze pracowałbym więcej indywidualnie. Wiem, że miałem szansę zagrać częściej. Czasem byłem zły na siebie, że miałem dobry tydzień i nie zagrałem, ale trudno – decyzja trenera. Ale potem mogłem zagrać, lecz miałem słaby tydzień, który zależał ode mnie. Po prostu mi nie szło, popełniałem głupie błędy, a wtedy na moje miejsce wskakiwali inni. Mam pretensje do siebie. Teraz na pewno włożyłbym więcej zaangażowania.
SMS: Jako młody chłopak zadebiutowałeś w pierwszym zespole „#pasiaków”. Również jeszcze jako młodzieżowiec, dane ci było „powąchać” Ekstraklasy. Talent, praca, co jeszcze się na to złożyło ?
PP: Determinacja i ogromna radość z gry. Wiem, że kontuzja wprowadziła zastój w mojej karierze. Wiem, że teraz więcej potrafię, ale nie zawsze umiem to przełożyć na mecz, a to jest najcięższe w zawodzie #piłkarza. To, co się czasami robi na treningach, gdybym to przekładał na mecze, to może nie byłbym na wypożyczeniu w Resovii (śmiech). Wiele dał mi pobyt w Kraków PL. Pewność siebie wzrosła. Cracovia nauczyła mnie lepiej grać w piłkę, nauczyła pewnych zachowań, lepszej organizacji swojej gry.
SMS: Marzenie gry w Ekstraklasie zostało spełnione. Na pewno masz kolejne marzenia…
PP: Chciałbym wchodzić w Ekstraklasie na murawę od pierwszych minut i grać co mecz. To na początek, bowiem przeskakiwanie kilku schodów na raz może być niebezpieczne. Można się potknąć, przewrócić i spaść na dół. Największe marzenie to na pewno zagranie z orzełkiem na piersi. Podobnie super byłoby usłyszeć z murawy hymn ligi mistrzów, reprezentując przy tym barwy polskiego klubu. Nie mam jeszcze 30 lat, więc sobie takie marzenia stawiam.
SMS: A jakieś inne marzenia poza piłką ?
PP: Bardzo interesuję się #muzyka. Chciałbym kiedyś dobrze grać na ukulele (mniejsza forma gitary – przyp. red.) i wiem, że jestem w stanie to osiągnąć. Kupiłem je, a pięć dni później dostałem kontuzji i poszło w odstawkę. Leży już ponad rok i do tej pory parę razy zabrzdękoliłem sobie na tym, a że lubię sobie czasem śpiewać i słucham – wychowałem się i dalej się wychowuje - na polskim rapie, czasami posłucham jakiegoś rocka oraz nawet muzyki klasycznej, którą wszczepiła mi mama, czuje, że zasięgnąłem muzyki obszernej, stąd marzy mi się gra na ukulele. Nawet marzę, aby dać na tym koncert. Byłem na koncercie Pawła Domagały, który gra na gitarze. Zazdroszczę mu tego smyku w dłoniach. Ja póki co, nie mogę złapać rytmu.
SMS: Co jest takiego niezwykłego w ukulele, że aż tak zainspirowało piłkarza ?
PP: Dusza takiego marzyciela, wyluzowanego człowieka, lubiącego sobie pośpiewać Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki Ona musi być u mnie non stop. Natomiast drugim marzeniem jest występ stand-upowy. (komediowa forma artystyczna w postaci monologu przed publicznością – przyp. red.) Zacząłem stand-up oglądać dwa lata temu, a chodzić na występy rok temu. Mam spory dystans do siebie, lubię się dużo śmiać, lubię takie ironiczne poczucie humoru. O to w tym chodzi.
SMS: Na koniec powiedz o co walczycie z Resovia Rzeszów - gracie o awans ?
PP: Jasne, czemu nie ! Uważam, że mamy super zespół i wiem, że awans jest w zasięgu naszej ręki. Jak wyeliminujemy przestoje formy, które nękały nas jesienią, czuje, że będziemy się cieszyć na koniec sezonu. Z mojej strony chciałbym pomóc drużynie strzelając więcej bramek niż w pierwszej rundzie. Będę robił wszystko, aby podnieść swój poziom i udokumentować to bramkami oraz asystami, których jesienią było za mało. Sporo od siebie wymagam i wiem, że stać mnie na więcej. Bardzo zależy mi na drużynie, nie jestem wobec niej obojętny, dlatego chcę jej pomóc, a sam silniejszy wrócić do Cracovii.
Redakcja SMS dziękuje za otrzymane zdjęcia portalowi www.resoviacy.pl
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
dodatkowe zajęcia wyrównawcze
Czytaj więcej