24.01.2019 Kategoria: Kobieca Piłka, Liceum, Szkoła podstawowa
SZKOŁA MISTRZOSTWA SPORTOWEGO RESOVIA - Jak to się stało, że pańskie drogi skrzyżowały się z SMS-em Resovia?
BARTŁOMIEJ DYDO - Na wakacjach zadzwonił do mnie trener Roman Borawski i zapytał, czy jestem zainteresowany pracą w Szkole Mistrzostwa Sportowego Resovia. Po konsultacjach z trenerem Puszczy Niepołomice, Tomaszem Tułaczem, dostałem zielone światło i pojechałem spotkać się z dyrektorem Maciejem Bajorkiem. Porozmawialiśmy i od razu dało się zauważyć, że pan dyrektor jest konkretnym człowiekiem, więc szybko się dogadaliśmy. Nie ukrywam też, że dla mnie jest to jakaś nowa misja. Podpisaliśmy umowę na rok. Zobaczymy, jak się to dalej potoczy. Oby z pożytkiem dla szkoły i dla mnie.
SMS - Mówi Pan o nowej misji. Wcześniej nie współpracował Pan z żadną akademią futbolu?
BD - Pracowałem w SMS-e Stali Mielec. Jeszcze do tej pory prowadzę zajęcia w Mielcu, choć obecnie jest to UKS SMS Mielec, bo dwa lata temu oba człony się rozdzieliły i funkcjonują odrębnie. Mówiłem o czymś nowym, bo w Rzeszowie działam w znacznie szerszym zakresie. W Mielcu mam tylko dwa roczniki – 7 i 8 klasę.
SMS - Czyli w żadnym wypadku praca z młodymi bramkarzami nie jest Panu obca.
BD - Nie, bowiem pracuje już z nimi bodajże 7 rok. Nie mniej jednak cały czas się uczę i zbieram doświadczanie, bo praca z młodzieżą wymaga naprawdę bardzo dużego poświecenia i przede wszystkim zaangażowania. To od nas trenerów sporo zależy, jak przekażemy młodym to doświadczenie.
SMS - Upływa już piąty miesiąc pańskiej pracy w Rzeszowie i widać po Panu, że satysfakcjonuje Pana nowa misja.
BD - Jestem bardzo zadowolony! Przede wszystkim świetnie współpracuje mi się z Marcinem Pietryką, z którym znamy się jeszcze z boiska. Z zawodnikami próbujemy nawiązać wspólny język i jeżeli będziemy funkcjonować na tych samych falach, to będziemy iść do przodu. I bramkarze będą się rozwijać i my trenerzy również.
SMS - Czy czegoś tu Panu brakuje, jeśli chodzi o bazę szkoleniową potrzebną do pańskiej pracy?
BD - Nie, niekoniecznie. Mam do dyspozycji sztuczną murawę, a w tym momencie przerwy zimowej jest to dla mnie najważniejsze. Główny nacisk kładę na to, żeby mieć dostępne boisko. Dużo nie potrzebuję (śmiech).
SMS - Pana poprzednicy konsekwentnie powtarzali, że wśród resoviackich adeptów nie brakuje materiału na świetnych golkiperów z powodzeniem występujących na profesjonalnym poziomie. Podpisze się Pan pod tym?
BD - Powiem szczerze, bo nie ma co ukrywać: faktycznie drzemie w nich spory potencjał. Natomiast z własnego doświadczenia wiem, że to nie trener będzie decydował o ich możliwej karierze, ale bramkarska przyszłość zależy od samych zainteresowanych. To oni muszą chcieć i do tego dążyć, nie trenerzy. My mamy im tylko pomagać. To, czy będą bronili na wyższym szczeblu zależy od nich. Potencjał jest, ale potrzeba jeszcze dużo czasu, aby go rozwijać. Pomalutku, stopień po stopniu muszą podnosić swoje umiejętności.
SMS - Ma Pan jakąś charakterystyczną, ulubioną metodę prowadzenia treningów?
BD - Budując jednostkę treningową biorę pod uwagę pracę nad budowaniem silnych podstaw techniki gry bramkarza, dobrego zrozumienia istoty gry, taktycznych zachowań i innych działań, które wiążą się z tą pozycją. W SMS-e przechodzimy przez etapy nauczania i doskonalenia, dążymy do tego, aby ta technika cały czas szła do przodu, dlatego też wspominane elementy konsekwentnie ćwiczymy.
SMS - Kiedyś o tej technice nie mówiło się tak dużo…
BD - Zgadza się. Jakość treningu też się podniosła. Ja swój pierwszy trening bramkarski odbyłem w wieku 16 lat z trenerem Robertem Mazurem, który pracował również w Resovii. Wcześniej byłam samoukiem. Nie ukrywam, że trener dużo mi pomógł. Za moich czasów były tylko bodajże dwie akademie, gdzie szkolono bramkarzy od podstaw: w Szamotułach i w Legii Warszawa. U nas na Podkarpaciu można było o tym zapomnieć.
SMS - „Bramkarz musi być szalony”. Czy to słynne powiedzenie odeszło już do lamusa?
BD - Powiem szczerze, że bramkarz musi być trochę takim wariatem, choć też zauważyłem, że jest dużo bramkarzy, których charakteryzuje spokój na boisku i jednocześnie duża pewność siebie. Ja byłem wychowywany w tym duchu, że #bramkarz musi być szalony, i coś w tym faktycznie jest. Ja sam w młodzieńczych latach byłem lekkim wariatem (śmiech).
SMS - Jest Pan także trenerem bramkarzy w Puszczy Niepołomice. Duża jest różnica w treningu między juniorami a seniorami?
BD - Bardzo duża. W piłce seniorskiej jest całkiem inna praca z bramkarzami. Ten bramkarz jest już ukształtowany, więc pracujemy nad tym, żeby ukształtować go motorycznie, aby do danego meczu był należycie przygotowany. W pracy z młodzieżą jest inaczej, bo przez cały czas nauczamy i doskonalimy technikę bramkarską. Oczywiście też pracujemy nad aspektem technicznym w seniorach i nad ustawieniem, ale to już jest całkiem inna praca niż w grupach młodzieżowych.
SMS - Tak jak Pan wspomniał, z Marcinem Pietryką znacie się z boiska. Z tego, co wiemy, to większość tych meczów była na korzyść popularnego „Cinka”…
BD - To prawda, Resovia wygrywała częściej. Nie mniej jednak, dla mnie, jako wychowanka Stali, mecze z Resovią były taką adrenaliną, przysłowiową wisienką na torcie. Rozgrywaliśmy przecież derby Podkarpacia. To dla takich meczów się trenuje.
SMS - Jakiś szczególny mecz zapadł Panu w pamięć?
BD - Tak, ale niestety od tej niemiłej strony. To było jeszcze w starej IV lidze. Resovia walczyła wówczas o awans. Graliśmy w Mielcu i przegraliśmy 0-3 i powiem szczerze, że dwie bramki obciążały moje konto…
SMS - A jakiś szczególnie przyjemny moment w pańskiej karierze?
BD - Dla mnie, jako wychowanka Stal Mielec, najprzyjemniejsze było grać w tym klubie, w pierwszej drużynie. Pamiętam, była wtedy straszna bieda. Nie mieliśmy żadnych stypendiów, graliśmy jedynie za premie meczowe i mimo to, cieszyliśmy się grą. Natomiast ja zawsze miło wspominam czas spędzony w każdym klubie, w którym grałem. Ale tym najlepszym okresem była możliwość reprezentowania Stali Mielec.
SMS - Czy swoją przyszłość wiąże Pan wyłącznie z trenowaniem bramkarzy? Nie chodzi po głowie ogólne prowadzenie drużyny?
BD - Powiem szczerze, że pracując w klubie z zaplecza Ekstraklasy i patrząc, jak ciężko pracuje trener Tułacz, to stwierdzam, że ta rola wymaga doświadczenia i obycia się w tym wszystkim. To jest bardzo ciężki kawałek chleba. Ja od samego początku mówiłem, że chcę pracować tylko z bramkarzami. Wolę bieżącą pracę od prowadzenia zajęć dla całego zespołu, chociaż obecnie rola trenera bramkarzy nie ogranicza się typowo do przygotowania bramkarza do meczu. Każdy golkiper współpracuje przecież z obrońcami i musi zwracać uwagę na dobrą z nimi komunikację. Dawniej było tak, że trener bramkarzy był odpowiedzialny wyłącznie za trening bramkarski i nic poza tym. Obecnie trendy się zmieniają. Szkoleniowcy bramkarzy odpowiadają m. in. za grę w defensywie, przy stałych fragmentach gry jak i budowaniu akcji ofensywnych.
SMS - Czego możemy życzyć Panu na przyszłość?
BD - Przede wszystkim zdrowia, ono jest najważniejsze. No i oby nasza praca w SMS-ie zaowocowała, żeby cały czas szła do przodu, i oby jak najwięcej wychowanków grało w seniorskiej piłce i na najwyższym poziomie. Powtarzam każdemu bramkarzowi, że to od niego zależy to, w którym miejscu będzie za parę lat. Z własnego doświadczenia wiem, że to, co mówi trener jest bardzo ważne i musi się brać na poważnie jego słowa. Ja dopiero po czasie zrozumiem, że trener miał kiedyś rację. Dlatego trzeba zaufać trenerom, wyciągać wnioski i dążyć do tego, aby permanentnie się rozwijać.
Bartłomiej Dydo – trener bramkarzy, do niedawna były golkiper, który swoje pierwsze bramkarskie kroki stawiał w Stali Mielec, a w swojej dalszej karierze reprezentował barwy: Wigier Suwałki, Wisłoki Dębica, Stali Stalowa Wola i Czarnych Połaniec. Oprócz nowej funkcji w SMS Resovia. Dydo jest również trenerem bramkarzy w I ligowej Puszczy Niepołomice i w UKS SMS Stal Mielec.
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
Mistrzostwa sportowego Resovia w Rzeszowie
Czytaj więcej
dodatkowe zajęcia wyrównawcze
Czytaj więcej